piątek, 25 marca 2016

Makeup Revolution BEYOND FLALESS & ESSENTIAL MATTES 2

Witajcie Kochani! :)

Dzisiaj przychodzę do was z wpisem, którym wam ostatnio obiecałam. Mianowicie będzie to recenzja, może z lekkim porównaniem, dwóch palet marki Makeup Revolution.

Nawiasem powiem, że chyba dzięki pisaniu pracy dyplomowej dużo szybciej i łatwiej przychodzi mi tworzenie nowych postów. Lecę jak torpeda. :)

Pierwsza z nich to Beyond Flawless. Jest to paleta 32 zarówno matowych jak i perłowych ceni. W liczniejszej przewadze perłowych. Większość odcieni utrzymane są w tonacji nude. Opakowanie wykonane jest z plastiku, który wydaje się dość solidny. Osobiście wielokrotnie zabierałam ja w podróż i nie miałam żadnych problemów, cienie pozostały nienaruszone a opakowanie całe.
Ponadto plastikowe opakowanie zapakowane jest w śliczne, błyszczące kartonowe pudełeczko z wytłoczoną nazwą palety. Elegancko :) W środku znajduje się duże, bardzo fajne lusterko. Czasami mam nawet wrażenie, że lepsze od mojego stacjonarnego. ;p W kwestii wytrzymałości cienie nie mają tendencji do kruszenia się przy nabieraniu ani osypywania podczas aplikacji czy w ciągu dnia.
W swojej konsystencji są kremowe, a ich pigmentacja jest na wysokim poziomie, wiadomo szczególnie przy ciemnych odcieniach. Paleta dostępna jest w drogeriach internetowych, osobiście nie wiem czy można ją dostać stacjonarnie, przynajmniej ja o tym nie słyszałam. Cena paletki wynosi 40 zł. Jest to jakiś wydatek ale naprawdę warto. Przy jej pomocy można stworzyć delikatny codzienny makijaż jak i elegancki, bardziej wyraźny wieczorowy. Jest w 100% wszechstronna.

Kolejną znacznie nowszą paletą w mojej kolekcji jest Essential Mattes 2. Zawiera ona 12 wyłącznie matowych cieni. Cała paleta również utrzymana jest w tonacji nude. Opakowanie wykonane jest z plastiku, ale w tym wypadku wydaje się on być gorszej jakości. Różnica cenowa pomiędzy obiema paletami jest spora więc w sumie nie ma co się dziwić. ;p W przypadku tej palety nie posiada ona lusterka, lecz przezroczyste okienko, przez które widać jakie cudeńka zawiera w środku. Paleta ta nie jest zapakowana w dodatkowe opakowanie. W przypadku Essential Mattes 2 wielkość cieni jest znacznie większa niż w palecie omawianej wyżej. Cienie wydają mi się bardziej kremowe, niż te w Beyond Flawless. Jednocześnie mają większą tendencję do kruszą przy nabieraniu. Produkt nabiera się w dużej ilości i należy uważać oraz strzepywać go z pędzelka, aby nie narobić plam. Essential Mattes 2 jest już paletą wydaje mi się bardziej dedykowaną do makijaży dziennych niż wieczorowych. Nie znajdziemy w niej ciemnych odcieni, a wręcz przeciwnie dużo jasnych brązowo-różowych codziennych kolorów. Zakochałam się w niej od pierwszego użycia i w tym momencie stanowi podstawę jeśli chodzi o makijaż oka. Osobiście preferuję lekki, dzienny makijaż. :)
Nalezy też podreślić, że cienie są MEGA napigmentowane a ich aplikacja jest bardzo przyjemna. Na powiekach wytrzymują cały dzień bez osypywania. Ta paletka również dostępna jest w drogeriach internetowych. A jej cena to 20 zł. Jest połowę tańsza niż Beyond Flawless.








Dzięki za przybycie i poświęcony czas. :) Zapraszam do zapoznania się z innymi wpisami.

Nie jestem pewna czy zdążę przed świętami napisać i dodać nowy wpis. Wiadomo jak to jest, powrót do domu i wielkie przygotowania do świąt. Dlatego z tego miejsca chciałabym wszystkim złożyć najserdeczniejsze życzenia.

Wesołych Świąt Wielkanocnych Kochani! :) :)

Ja na dzisiaj kończę. Do zobaczenia! Pa :)

piątek, 18 marca 2016

Kosmetykomania.pl czyli haul zakupowy. :) #1

Witajcie Kochani :)

Dzisiaj przychodzę do was z kolejnym haulem zakupowym. Pokaże wam swoje zamówienie ze strony kosmetykomania.pl. Z racji, że ostatnio były moje urodziny oraz dzień kobiet postanowiłam zrobić sobie mały prezent. Wiadomo, dobry pretekst do zakupów to podstawa. :)

Kosmetykomania jest to drogeria internetowa. Trafiłam na nią całkiem przypadkiem, gdyż paleta którą chciałam zamówić we wszystkich pozostałych drogeriach była wyprzedana.

W tej drogerii znajdziecie ogromną ilość produktów różnych marek w dobrych cenach. Wysyłka i dostawa jest szybka. Swoją paczkę otrzymałam w przeciągu 3 dni, choć czas realizacji wynosił 4-5 dni roboczych. Czyli tutaj duży plus. Kolejną super fajną sprawą jest sama paczka. Produkty wysyłane są w kartonowym pudelku bardzo dobrze zabezpieczone, ale to co widzimy po otwarciu opakowania jest przecudowne. Kosmetyki są pięknie zapakowane w folie owinięte i zawiązane kokardką a w środku znajduje się karteczka ze słowami, które powodują uśmiech na naszych twarzach. Dodatkowo otrzymujemy cukierek "krówka" oraz gratis, ja dostałam mydełko. Cała ta oprawa sprawia, że czujemy się wyjątkowe, a zakupy jeszcze bardziej cieszą.

Pierwszym kosmetykiem z mojego zamówienia jest paleta cienia Essential Mattes 2 firmy Makeup Revolution.
Posiada ona zestaw 12 matowych cieni. W swojej kolekcji mam już jedna paletę tej firmy i zamierzam w niedługim czasie zrobić o nich oddzielny wpis z porównaniem. :) Wróćmy jednak do tej palety. Używałam ją dotychczas raz ale kiedy sprawdziłam jej pigmentacje byłam w szoku! Cienie nie są sypkie lecz bardziej kremowe o bardzo dobrej pigmentacji. Wystarczy odrobina produktu by nałożyć kolor na powiekę. Wielki plus ode mnie. :) Cała paleta utrzymana jest w brązowo - beżowej kolorystyce. Zawiera taki zestaw odcieni, którymi wykonamy codzienny makijaż, co czyni ją bardzo praktyczną. Ja osobiście zakochałam się w tej palecie i żałuje tylko, że nie za często mam czas się nią malować. :( Więcej o tej palecie dowiecie się z kolejnego postu. ;p A teraz najważniejsze czyli cena. Cudeńko te kosztuje nie całe 20 zł.

Kolejnym produktem, który zamówiłam jest Scupt & Contour Kitl, w kolorze Ultra Fair C01 również firmy Makeup Revolution.
Prawdę mówiąc wszystkie produkty z tego zamówienia są tej marki. :)  Jest to zestaw do konturowania twarzy, który zawiera matowy bronzer, rozświetlacz oraz róż. Róż do policzków w tym zestawie (niestety) jest błyszczący i  posiada złote drobinki. Nie każdemu odpowiada taki błysk na co dzień, ja niestety do takich osób należę i rzadko go używam.
Bronzer jest bardzo delikatny, daje naturalny efekt a nie chamskie brązowe plamy. Odkąd mam ten zestaw nie używam żadnego innego bronzera. Jestem w nim zakochana! :) W rozświetlaczach nie mam doświadczenia więc mogę powiedzieć tyle, że ładnie mieni się w świetle oraz ma złotawy kolor z nutka różu. :) Osobiście bardzo mi się podoba. :) Cena tej paletki do konturowania wynosi nie całe 16 zł. Za taką cenę na prawdę warto kupić. :)

Przechodzimy już niestety do ostatniego produktu. Jest nim Powder Blush, w kolorze Love oczywiście marki Makeup Revolution.
Jest to malutki róż do policzków. Opakowanie posiada 2,4 g produktu. Małym minusem tego właśnie opakowania jest prostokątny kształt, przez który nie mieści mi się w nim pędzel ale jakoś sobie radzę. :) Kolor Love jest to różowa brzoskwinka. Wydaje mi się, że będzie pasował do większości typów urody. Róż ten jest lekko kremowej konsystencji, lecz odrobinę się kruszy podczas nabierania. Posiada bardzo dobry pigment i trzeba uważać, bo gdy zapomnimy strzepnąć go z pędzelka może zrobić plamę ma twarzy. Ogólne zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Na twarzy wygląda subtelnie i elegancko. Cena tego małego różu wynosi 5 zł. Jak widzimy groszowe sprawy a warto mieć takie coś w swojej kosmetyczce. Małe opakowanie jest bardzo praktyczne w podróży.




Na dzisiaj to już wszystko. Zapraszam do przejrzenia innych moich wpisów. :)
Do zobaczenia. Pa! :)

piątek, 11 marca 2016

"Masakry" AVON i YVES ROCHER :)

Witajcie Kochani! :)

Wiem, że niezbyt często dodaje nowe posty, ale wybaczcie mi robię to pomiędzy pisaniem pracy dyplomowej a nauką i zajęciami. :( Brakuje mi trochę wolnego czasu na relaks i ulubione seriale, ale na nowe wpisy oczywiście zawsze staram się wygospodarować troche czasu. :) W głowie mam tyle ciekawych temtów na nowe posty, że chyba muszę zacząć je zapisywać aby niczego nie zapomnieć.:)

Pośród wszystkich pomysłów jakie kłębią mi się w głowie dzisiaj wybrałam temat maskar. Opowiem wam o trzech, które ostatnio, a nawet dłużej niż ostatnio, są moimi ulubieńcami. Wszystkie trzy nabyłam zupełnie przypadkowo i gdyby nie to, to chyba nigdy nie zdecydowałabym się na ich zakup. ;) Z tego miejsca muszę podziękować mojej mamie bo to dzięki niej odkryłam moje perełki.

Pierwszą maskarą o jakiej postaram się wam opowiedzieć jest Pogrubiający tusz do rzęs SuperShock Max firmy Avon. Jest to tusz który mam najdłużej i po prostu go uwielbiam. Wydaje mi się, że była jeszcze wersja wodoodporna ale nie mogę jej teraz znaleźć na stronie. 
Zacznijmy od tego co obiecuje nam producent: "Pogrubiający tusz do rzęs SuperShock Max nadaje maksymalną objętość rzęsom. Do 15 razy grubsze rzęsy bez grudek. Głęboki odcień czerni. Pogrubia rzęsy na całej długości. Innowacyjna spiralna szczoteczka ze specjalnie wyprofilowanymi zygzakowatymi kanalikami nakłada na rzęsy maksymalną ilość tuszu.
Zaawansowana pogrubiająca formuła z powiększającymi włóknami i proteinami otacza każdą rzęsę nadając jej maksymalną objętość bez obciążania. Maksymalny efekt na długo czas." Teraz pozostaje pytanie czy to prawda. 
Ja z mojej strony mogę powiedzieć, że choć byłam przeciwniczką sylikonowych szczoteczek, tak ta podbiła moje serce w 100%, w sumie to dzięki niej przekonałam się do tego typu szczoteczek. Posiada rzędy krótkich i miękkich grzebyczków, które bardzo ładnie rozdzielają rzęsy, nawet przy nałożeniu kilku warstw nie sklejają ich i nie tworzą brzydkich pajączków. Na moich cienkich, krótkich i prawie białych rzęsach maskara daje bardzo widoczny efekt. Rzęsy są wydłużone i bardzo pogrubione. W moim przypadku z niczego powstaje naprawdę duże łał. ;) Producent obiecuje nam głęboką czerń i w tym przypadku to prawda. W żaden sposób tusz nie opalizuje nam na żaden inny kolor. Przejdźmy do rzeczy, moim zdaniem, najważniejszych czyli do osypywania się i trwałości. Osobiście nie zauważyłam żadnego osypywania się, chyba, że przetarłam mocniej oko, ale to rzecz oczywista. Tusz wytrzymuje na rzęsach w moim przypadku cały dzień. Z racji, że nie jest wodoodporny to wiadomo jak się popłaczę, czy załzawią mi oczy zmywa się lekko z dolnych rzęs, ale to mój wybór i muszę z tym żyć. Co do tej maskary mam jedną uwagę. Na początku, jak zaczęłam ją stosować przy zmywaniu jej szczypała mnie w oczy. W tym momencie już tego nie obserwuje. Używam ją od ponad pół roku i na pewno będę do niej wracała. :)

Kolejną maskarą o której chcę wam powiedzieć jest Tusz do rzęs SuperShock, również firmy Avon. Co piszę o tym produkcie producent: "Rewelacyjny, superpogrubiający tusz SuperShock dodaje spojrzeniu zabójczej mocy. Osiągnij do 12 razy grubsze rzęsy w jednym kroku, bez żadnych grudek! Natychmiastowe pogrubienie, równomierne pokrycie, dokładne rozdzielenie rzęs oraz głęboki kolor. Syntetyczna szczoteczka Volume Boost umożliwia
nałożenie większej ilości tuszu już za pierwszym razem i dokładnie do rozprowadza - bez grudek i sklejania. Unikalna formuła z mikrowłóknami, które puchną i rozszerzają się jak gąbka, by nadać każdej rzęsie z osobna nieprawdopodobną i niezwykle trwałą objętość." 
Na moje oko długość grzebyczków w oby tych maskarach jest podobna. W przypadku SuperShock włoski usadzone są gęściej a w rzędach nie występują przerwy. Kolor w tym przypadku również nie opalizuje na inne kolory. Na moich rzęsach SuperShock daje jeszcze większy efekt łał, niż Super Shock Max. :) Rzęsy są jeszcze bardziej pogrubione i wydłużone ale nie posklejane. Maskara nie osypuje się, wytrzymuje cały dzień i jak w przypadku poprzedniczki moja wersja nie jest wodoodporna więc lekko się zmywa gdy załzawią mi oczy bądź popłaczę. W tym przypadku również na początku trochę piekły mnie oczy podczas wieczornego demakijażu, ale po pewnym czasie problem znikną, może się uodporniłam. :) Tusz posiadam i użytkuje trochę krócej niż pół roku i kupuję zamiennie z SuperShock Max. 


Do uzyskania pożądanego przeze mnie efektu w przypadku obu tych maskar potrzebowałam 3 warstw bądź 4 przy mocniejszym makijażu oka. Jak na moje rzęsy to spoko efekt. ;p Dla mnie dużą zaletą jest również to, że dzięki szczoteczkom aplikacja jest bardzo wygodna i precyzyjna. Niestety, muszę z tego miejsca z przykrością stwierdzić ze obie idealne wręcz moim zdaniem maskary posiadają jedną wadę. A mianowicie szybko wysychają. :(

Kolejnym tuszem o którym chcę wam opowiedzieć jest Pogrubiający tusz do rzęs Sexy Pulp marki Yves Rocher. O tym produkcie producent nie mówi nam za wiele, tylko tyle, że ekstremalnie pogrubia rzęsy oraz powoduje uwodzicielskie spojrzenia. Posiada grubą i gęstą szczoteczkę aby równomiernie pogrubić każdą rzęsę. To może ja postaram się powiedzieć o tej maskarze trochę więcej. :) 


Maskarę tą otrzymałam w ramach prezentu za założenie karty klienta w oto tym sklepie. Bardzo fajny pomysł, mi się podoba. :) Ale wracajmy do tematu. ;p Szczoteczka rzeczywiście jest duża, gęsta i nie sylikonowa. W rzeczywistości bardzo pogrubia rzęsy, nawet jestem skłonna stwierdzić, że bardziej niż te tusze z Avon. Niestety coś za coś. W przypadku tej maskary rzęsy są jednak trochę posklejane, nie tak, że mamy pajęczynę na oczach ale jednak. Ja osobiście tego nie lubię i muszę rozczesywać rzęsy grzebyczkiem. Nie miej przy starannym nałożeniu i rozczesaniu efekt jest na prawdę bardzo ciekawy i uwodzicielski. ;p Dużym minusem tej maskary jest fakt, że malując rzęsy malujemy wszystko do około. Jakbym się nie starała, nie wygibasowała to zawsze mam umazane powieki, masakra. Myślałam, że to tylko ja jestem jakąś łajzą ale rozmawiałam z koleżankami i niestety one również to potwierdziły. :( Maskara nie osypuje się i wytrzymuje na rzęsach cały dzień. Tutaj ma plusa. Nie szczypie w oczy, przyjemnie się zmywa i z tego co przeczytałam nie jest wodoodporna. Ostatnio koleżanki stwierdziły, że czerń na niebieską poświatę. Ja tego nie dostrzegłam ale zwrócono mi na to uwagę to wam o tym powiedziałam. Używam jej od 3 miesięcy, ale w cenie jakiej jest dostępna raczej jej nie kupie, mimo, że daje bardzo fajny efekt. Może gdyby aplikacja była trochę przyjemniejsza. Trochę jest to uciążliwe gdy godzinę robimy cieniami oko a później klops bo cała powieka w "masakrze", no cóż. :) 

Rozpisałam się o każdej z osobna a zapomniałam wspomnieć o cenach, cała ja. :) 
  • Avon SuperShock Max 10 ml  -  cena regularna 36,00 zł. 
  • Avon SuperShock 10 ml - cena regularna 36,00 zł.
    Obie maskary zawsze kupuję w promocji za około 15 - 17 zł. Rzadko kiedy nie są one przecenione, więc przeglądajcie gazetki albo zaglądajcie na stronę internetową Avon. ;) 
  • Yves Rocher Sexy Pulp 9 ml - 57,00 zł. 
Z mojej strony dzisiaj to wszytko. Mam nadzieję, że przydadzą się wam informacje zawarte w poście, jeśli tak to bardzo się cieszę. Zapraszam zainteresowanych do zaglądania, a niezainteresowanych do zapoznania się z poprzednim postem, gdzie wszystko jest wyjaśnione. :)
Pozdrawiam! Do zobaczenia. Pa! :)  

czwartek, 3 marca 2016

Taki mały apel! :)

Witajcie Kochani! :)

Miałam nadzieję, że nie będę zmuszona do dodania wpisu tej treści... Niestety myliłam się. :( Nie lubię się powtarzać ale cóż, może zbiorę wszystko do kupy. I uda mi się zdusić to jeszcze w zarodku.
Mój blog nie jest obowiązkowy, a to czy na niego zaglądasz jest tylko i wyłącznie twoją dobrą wolą, bądź być może odrobiną sympatii wobec mnie. :) Jeżeli nie podoba Ci się to co piszę, jak piszę, o czym piszę czy czcionka jaką pisze to nie zaglądaj tu. Ja siadam do pisania i poświęcam swój wolny czas pomiędzy zajęciami dla osób, które to ciekawi i chcą ze mną przeżyć tą przygodę związaną z makijażem. O tym dlaczego zaczęłam pisać bloga umieściłam w pierwszym poście, dodam adres strony dla niecierpliwych: http://martawielepiej.blogspot.com/2016/01/witajcie-kochani-dlaczego-zaczeam-pisac.html.

Doceniam wasze cenne rady, które mam nadzieje mi przekażecie. Jeśli jednak jesteście tutaj, aby dodawać negatywne komentarze, wyśmiewać mnie za to co robię, że staram się rozwijać swoją pasje to po prostu darujcie sobie i nie zaglądanie tutaj. Ja nie mam zamiaru kłócić się z wami czy przedrzeźniać w komentarzach, bo to zdecydowanie nie o to tutaj chodzi.  A wasze "cenne" rady typu marker zamiast eyelinera zachowajcie dla siebie, do swojego makijażu. Dlaczego usunęłam ten komentarz o eyelinerze? Bo moim zdaniem był zupełnie bezwartościowy i bezsensowny. Nie chciałam, aby komukolwiek przyszło do głowy wypróbowanie tej metody.
Wszystko o czym piszę i wyrażam opinię, jeśli już ją wyrażam, stosuje na sobie i uwierzcie, jeśli coś wypali mi oczy to wam o tym powiem. :) Absolutnie nie namawiam was do kupowania produktów które stosuje, jest to wasza wolna wola.  Piszę to tylko dlatego, że może właśnie zastanawiacie się nad kupnem któregoś z tych produktów i chcecie się upewnić, czy nie jest to bubel, więc skoro ja już go mam to mogę o nim napisać. Sama wielokrotnie byłam w takiej sytuacji i właśnie blogi tego typu mi pomogły.
Także mały apel szanujmy się nawzajem i nie wprowadzajmy nerwowej i nieprzyjemnej atmosfery.
Jeśli ten blog jest dla ciebie gówniany (przepraszam za brzydki wyraz ;p) to idź dalej bo uwierz, zarówno ja jak i osoby które przychodzą tutaj z ciekawości mają twoje komentarze i hejty po prostu gdzieś. A jeśli już masz tą czelność albo bezczelność wyśmiewać się z osób które nie stoją w miejscu i dążą do czego to rób to przynajmniej personalnie a nie anonimowo, z konta założonego dzisiaj. Ja zamierzam kontynuować to co zaczęłam z jeszcze większą przyjemnością.

Mam cichą nadzieję, że nie będę musiała się więcej powtarzać. :)

Na rozluźnienie atmosfery i poprawę humoru dodam zdjęcie mojego kota. :) Do zobaczenia Pa! :)