Witajcie Kochani!
Dzisiaj poruszymy temat dotyczący domowego spa a mianowicie maseczek do twarzy. Czyli coś co w ostatnim czasie lubię najbardziej. :)
Od czasu kiedy zaczęłam malować się mocniej niż sam puder i tusz do rzęs zobaczyłam, że moja skóra nie wygląda za dobrze. Pojawiły się zaskórniki i większa ilość zmian trądzikowych. Popełniałam wówczas duży błąd, gdyż zapominałam o pielęgnacji twarzy. Wiadomo zmywałam makijaż płynem do demakijażu i stosowałam płyn do mycia twarzy, choć nie zawsze. Teraz jak sobie o tym pomyśle to aż mam ciarki, jak mogłam tak zaniedbywać skórę. :)
Maseczek jak się domyślacie regularnie zaczęłam używać niedawno. I korzystając z szansy jaką jest mój blog postanowiłam pokazać wam jakich maseczek używam i jakie widzę po nich efekty. Wszystkie z nich kupiłam prawdę mówiąc losowo i muszę przyznać, że w większości trafiłam bardzo pozytywnie.
Zacznijmy może od maseczki, którą kupiłam jako pierwszą. O zamówieniu tego produktu zdecydowanie przekonał mnie zapach. :) Mianowicie jest to maseczka do twarzy Avon z serii Planet Spa, Indulgent SPA Ritual. Jej pojemność wynosi 75 ml. Chyba jest to sporo jak na maseczkę, gdyż wystarcza mi na bardzo długo. Maseczka zamknięta jest w bardzo poręcznej tubce, z której bardzo łatwo dozuje się odpowiednią ilość produktu. Jak już wyżej wspomniałam ma ona bardzo przyjemny zapach czekolady, choć mi bardziej kojarzy się z masą kakaową, taką z masłem, wiecie o co mi chodzi. :) Niemniej zapach sprawia, że mam ochotę ją zjeść jak czekotubke. :) W swoim składzie maseczka zawiera masło Shea oraz kakao, tak przynajmniej obiecuje nam producent. Ma ona dosyć gęstą konsystencje, ale przyjemnie rozprowadza się na twarzy. Tak jak przystało na maski należy ją nałożyć, zaczekać około 10 minut a następnie zmyć ciepłą wodą. Wszystko ładnie pięknie, lecz niestety ona nie zastyga tak ładnie, może tak ma być, ale jakoś mi tak średnio to odpowiada.
Przynajmniej dobrze i łatwo się zmywa, a co najważniejsze nie brudzi umywalki. Efekt jaki daje na skórze mi osobiście nie pasuje do końca. Po zmyciu czuję jakby moja twarz była tłusta, taka za mocno nawilżona. A na dłuższą metę nie zauważyłam mega efektów. Mi średnio się sprawdza, lecz od biedy ją używam, tak raz na jakiś czas. Poza tym zapach dużo rekompensuje. :)
Niestety, wydaje mi się, że była to edycja limitowana na święta, gdyż obecnie nie spotkałam się z nią w katalogu czy na stronie. Także, produkt można było zamówić w Avon w cenie, hm już nie pamiętam ale chyba coś około 10 zł i wydaje mi się, że była na nią wówczas promocja. Także w sumie spoko cena jak za takie opakowanie. Jeżeli ktoś potrzebuje dużego nawilżenia to zdecydowanie ją polecam. :)
Kolejnym produktem jaki chce wam pokazać jest maseczka Avon również z serii Planet Spa a mianowicie Oriental Radiance. Jest to maseczka energetyzująca z białą herbatą. Jej pojemność również wynosi 75 ml oraz jak poprzedniczka posiada bardzo przyjemne w użytkowaniu opakowania. W prawdzie wszystkie maseczki z serii Planet Spa mają takie same opakowania. :) Także wszystko super fajnie i wygodnie, tylko użytkować. Ma dość przyjemny lecz z deczka ostry zapach i może poszczypywać on w oczy, ale większość maseczek tego typu tak ma. Jest to typowa maseczka typu peel off, lecz jedna z łagodniejszych jakich używałam. Niemniej bardzo pomogła mi pozbyć się zaskórników, suchych skórek i strupków po zmianach trądzikowych. Jednocześnie nie podrażniła mi skóry.
Aby zaschnąć potrzebuje dłuższej chwili ale nie jest to bardzo uporczywe. Podkreślę może, że nie wyrywa włosków, także nie ma paniki jak nałoży się ją na miejsca z lekkim owłosieniem, Bardzo przyjemna maseczka, która daje efekty. Osobiście uwielbiam maseczki peel off i ten moment, kiedy ściągamy zaschniętą warstwę z twarzy. :)
Maseczka dostępna jest cały czas przez Avon w regularnej cenie 20 zł. Na całe szczęście prawie non stop jest na nią promocja i wówczas kosztuje około 10 zł. Uważam, że jest warta swojej ceny, może nie regularnej ale promocyjnej na pewno. :)
Ostatnią maseczką którą dzisiaj wam przedstawię jest Avon, leczy innej już serii a mianowicie Clearskin, Pore Penetrating Black Mineral Mask. Jest to głęboko oczyszczająca pory maseczka z glinkami mineralnymi. Ja ją wręcz uwielbiam i polecam wszystkim dookoła. :) Maseczka również zamknięta jest w tubce o pojemności 75 ml. Ma moim zdaniem specyficzny mineralny zapach, lecz bardzo przyjemny, na pewno nie przeszkadza, gdy mamy ją na twarzy. Posiada dosyć gęstą konsystencje ale również nakłada się sprawnie i bardzo przyjemnie, jak krem z tym, że jest ciemno szara. :) Po pary dosłownie paru minutach zamienia barwę na jasnoszarą o bardzo mocno przystaje do skóry, nawet lekko ją ściągając. Ewidentnie widać jak wypełnia pory, ale spokojnie po zmyciu jej nie zostają w nich czarne ślady, a wręcz przeciwnie. Dzięki tej maseczce pozbyłam się zapchanych porów a moja skóra poprawiła się bardzo znacznie. Polecam ją z całego serca bo czyni cuda na naszej twarzy, na serio. Jedynym minusem jakim mogę jej wytknąć jest to, że trochę brudzi umywalkę jak ją zmywami, ale uwierzcie, jej działanie przyćmiewa całkowicie tą małą wadę.
Na całe szczęście cały czas dostępna jest przez Avon w regularnej cenie 15 zł. Jednak, tak jak poprzednia maseczka bardzo często dostępna jest w promocyjnej cenie około 10 zł. Już nawet nie piszę, jak warto ją zamówić w tej cenie. :) Serdecznie zachęcam do testowania.
To już tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że pomogłam wam choć odrobinę i zachęciłam do spróbowania tej ostatniej maseczki mineralnej. Postaram się wypróbować jeszcze produkty innych firm i ponownie postaram się napisać o tym wpis. Jeżeli macie swoje ulubione maseczki i chcecie mi pomóc to napiszcie mi jakie to są, a ja bardzo chętnie wypróbuje i podzielę się z wami swoimi odczuciami. :)
Dzisiaj się już z wami żegnam. Do zobaczenia. Pa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz